Najnowsze wpisy, strona 3


lis 17 2009 Listopad
Komentarze: 6

Skoro Tu jesteś, to mobilizujesz mnie do tego, byś na końcu tej notki się spocił z wrażenia. Powiedzmy, że sobie hiperbolizuje, ale warto by było tak, byś nie żałował, czytelniku.

 Zaczniemy od tego, że wiele się u mnie wydarzyło, dobrze to wiesz. Wiesz że było to złe. Life is life, jak to śpiewają.

 Wracając, przepis na coś fajnego? Dobra, słuchaj, mówię Ci. Krok pierwszy, zostawiasz cały świat, znajdujesz miejsce w promieniu którego nie ma żadnego samochodu, jest szeroko, i sucho. Zatrzymujesz się. Wciskasz sprzęgło do oporu. Dodajesz gaz, tak do 5tys obrotów. Puszczasz sprzęgło, dajesz gaz! 7tys obrotów, blisko 40 km/h i (szybko) sprzęgło, wrzucasz dwójkę, odpuszczasz sprzęgło w końcowej fazie dodając gaz (silnik płynnie wchodzi w obroty, nie ma szarpnięcia i turbodziury, ale ostrożnie, jeśli nie czujesz się na siłach, uważaj, bo spalisz sprzęgło), na full, 90 km/h, 7,5 tyś obrotów na minutę… tróóójka! I jazda. Tak, na drodze nie przekraczasz 100 km/h Ale nikt nie zabrania osiągnąć tej prędkości w najkrótszym możliwym czasie.

Tak, nie zmieniłem się, chyba. Ale zmądrzałem. Wiem co jest ważne. I wiem ze samochody nie są najważniejsze. To znaczy, z rzeczy materialnych są, ale czym są rzeczy materialne?

Owszem, będę na Karowej, i będę cieszył się brzmieniem silników. Silników, które brzmią jakby były maszynkami do mielenia wiewiórek, i wykonywały swą pracę w 140%

Śmieszna jest beztroska. Gdy patrzę na zabawy mojego rodzeństwa, to mam wrażenie że zaraz podłoga pokryje się ich krwią czy wnętrznościami, a po chwili przyjedzie ekipa lekarzy i reporterów. A właściwie, gdy przypomnę sobie zabawy z bratem czy kolegami, to robiliśmy to samo. I żaden z nas  ani trochę się nie zabił. Po prostu chyba człowiek się starzeje. Co gorsza, podoba mi się najnowsze Ferarri,(o zgrozo!) czyli kryzys wieku średniego wręcz się pojawia. Za kilka dni zacznę słuchać Led Zeppelin,  wspominać lata młodości i przeglądać zdjęcia jednocześnie ćmiąc fajkę siedząc na bujanym fotelu przy skwierczącym kominku. Dlaczego o tym pisze? Bo przypomniała mi się sprawa z zeszłej zimy, mająca miejsce w Anglii. Otóż, pewien ojciec trafił do sądu ponieważ ciągnął samochodem sanki, na których siedział jego syn. I jechał tylko 10 km/h. Ten człowiek powinien dostać tytuł Ojca Roku, a nie wyrok. Rozumiem, gdyby jechał 10 razy szybciej, to coś by było nie tak. Świat staje na głowie. Wiecie, chodzi o to, żeby w tym świecie nie odbiło ludziom. Albo żeby zachowywać się normalnie. Możesz wiedzieć ze Cameron Diaz wcina na obiad klej do tapet, ale odmówiłbyś wspólnej kolacji? No właśnie. I w tym wszystkim, dowiadujesz się dzisiaj ze w Warszawie 5 grudnia zostaną uroczyście włączone lampki świąteczne na Starym Mieście i okolicach. Wiesz ze lampek tych będzie 1.5 miliona, będzie świetlna fontanna, świetlna rzeźba i jeszcze cudowniejsza choinka. A wszystko to zeżre w godzinę tyle energii ile potrzeba by było na nakręcenie 100 odcinków M jak Miłość. Ale znajduje się kilka rodzin które nie chcą oświetlonego Nowego Światu, więc będzie kilkunastometrowy kawałek ciemny jak blondynka po solarium. Miasto robi iluminacje żeby zalać Amsterdam, zabić kilka gatunków gekonów a cały trzeci świat zamienić w pustynię, a jacyś ludzie mówią- „STOP nie będzie nam tu nic świeciło.” Ci ludzie na pewno maja obsesje na punkcie kalafiorów. I pachną cebulą. Dzięki tym ludziom miasto otrzyma kawałek ciemniej ulicy na której każdy niepostrzeżenie będzie mógł być zadźgany nożem, super. Dzieci będą tam wąchały klej, małe dziewczynki sprzedawały zapałki a ekolodzy w swoich Smartach rozdawali ulotki. Wszystkie te nieszczęścia przez grupę ludzi, dla których coś takiego jak „świąteczny nastrój” nie istnieje.

Dlatego, bądźmy dorosłymi dziewięciolatkami. Cieszmy się życiem, sobą i tym co nas otacza, pamiętając o tym że jesteśmy dorośli. Mówię to wam, bo przeżyłem ostatnio wiele. I wiem jak niewiele potrzeba, by było to nieistotne. I wiem, ( tak, powtórzenie) że na świecie fajne są nie tylko samochody i pola uprawne J

 

foldag : :
wrz 25 2009 MotoFoltek
Komentarze: 3

Fakt posiadania nowych zacisków w bębnach hamulcowych nastroił mnie tak pozytywnie, że w ferworze emocji kupiłem sobie choinkę zapachową, czarną. Fajnie wygląda warsztat samochodowy, mówię wam. I byłbym skłonny dopłacić, bym mógł sam dokonać naprawy, pod okiem mechanika, który jedynie mówiłby " odkręć to,  zdejmij to, wymień tamto, przykręć śrubę", I mówię wam, jestem pewien, że byłbym w tym dobry. Dzisiejszy problem z ręcznym sam zdiagnozowałem, co tylko utwierdza mnie w mym mniemaniu o sobie.

Dzisiaj notka będzie o mnie, poprzednia idea tej notki była inna, ale przez jakieś zmiany w serwisie, edytor nie działał, a stara notka uległa już przedawnieniu.

Zacznijmy od tego, że lubię jeździć samochodem. ( A gdy jadę z Piękną Kobietą, piękną nocą słuchając dobrej muzyki, to rozpływam się, niczym pyszna czekolada, zajadana podczas jazdy. O tak.) Lubię ciągi zakrętów, i długie proste, potrafię lubić nawet korek w centrum warszawy, o ile obok stoją fajne auta, i lubię nocne eskapady po stolicy, bo wtedy nawet niepozorna pani, z niepozornym dzieciakiem w foteliku, nie daje wygrać na światłach bez walki. Nienawidzę komunikacji miejskiej, fotoradarów i cholernych ograniczeń emisji dwutlenku węgla, redukcji spalania, ekologicznych silników, a przede wszystkim, miejskich autek, które zamiast karoserii mają coś w stylu " Spójrz, jestem ciotą, i nie umiem zaparkować czymś dłuższym niż 3 metry, nie mam gustu, noszę same modne ubrania wyszukiwane w gazetach i w TV, a mój ciotowaty samochód jest modny, bo jeżdżą takim w Na Wspólnej, i Teraz albo Nigdy. Dodatkowo mój samochód jest biodegradowalny, jego spaliny sa zdrowsze od pierdnięcia niemowlaka, i ma malutki silnik, który nie ma mocy, ale przecież jets ekologiczny i to jest cool." Nie rozumiem młodych ludzi w takich samochodach, ale gdy widze że zazwyczaj noszą okulary bez szkieł, emofryzury, spodnie rurki, koszulke w paski, i jakąś "oryginalną" modna torbę, jak 78% ludzi, to nienawidze ich tak samo jak ich samochodów. Jeśli nie wiecie o czym mówie, pójdzcie do złotych tarasów. Szczerze mówiąc, kobieta w Abarath 500 wygląda świetnie, i od razu mogłbym ją zaprosić na kawę. Ale facet? O nie. I nie mówmy tu o facetach z kompleksami, że niby duza czy mocna fura ma zniwelować impotencje, czy co tam. Sorry, ale kto wygląda na takiego który wozi dzieciaki w samochodzie? Koles w 7osobowym vanie, albo 5miejscowym sedanie, czy ktoś w dwumiejscowym smarcie? A dzieciaki skądś się wziąć musiały. Także, kolego w Smarcie, nie mów tu nic o kompleksach. Dlatego, gdy dojdę do władzy, każdy, kto ma sportowy lub po prostu fajny samochód, będzie mógł przejechać 3 właścicieli miejskiego samochodu w tygodniu. Dodatkowo, rodzina przejechanego będzie zobowiązana na własny koszt usunąć krew i ew. flaki ofiary ze zderzaka czy maski właściciela fajnego samochodu. Gdy dojdę do władzy, Polska będzie rajem motoryzacyjnym.

Lubię umyć samochód. Wyszorować nadkola, pozdrapywać rozpaćkane komary, wypucować szyby i wypolerować felgi. Fajnie jest czuć, że coś wygląda ładnie, i zawdzięcza ten wygląd Tobie. (Co nie sprawdza się, jeśli chodzi o porządek w pokoju, ale, pokojem nie przejedziesz się po mieście.) Lubię dyskutować o samochodach, i wygłaszać swoje poglądy na ich temat. Fajnie jest przejść się obok ruchliwej ulicy, by popatrzyć na perełki warszawskich ulic. Mam nadzieję mieć okazję przejachać się kiedyś kultowymi autami. Mam nadzieję, że będzie mnie na kilka stać, a mym najwiekszym problemem będzie to, którym autem pojechać dzis do pracy. Oczywiście, nie teraz i nie od razu. Jak to powiedział Bartek, dla mnie samochód o mocy wiekszej niz 140 koni byłby niebezpieczny. Za bardzo lubię prędkość, i wiem, że to co powiedział, jest prawdą. Dlatego, mimo iz uwielbim motory, a ryk ich silników doprowadza mnie do szału, nie kupię sobie ani jednego, choćbym miał miliony. Mówię tak teraz, bo mam nadzieję, że jak juz mnie bedzie stać na zakup takowego, wydorośleję i zmądrzeje, dzięki czemu nie rozbiję się podczas pierwszej przejażdzki.

 

 

foldag : :
sie 31 2009 Flyfast.
Komentarze: 1

Air Show w Radomiu miał porazić swą formą, hukiem, świstem, prędkością i pięknem. Niestety, poraził w sposób najgorszy z możliwych. Pierwszy raz w życiu widziałem coś takiego.

 

O Air Show, zacznę od podróży. Dwa dni, każdego dnia 105 km w tę, i "weftę". niestety, okazało się ze ok 20 km fragment krajowej S7 jest remontowany, co sprawiało, że część trasy można było jechać z prędkością 150km/h, a cześć poniżej 10. Niedzielny powrót, tzn, wyjazd z Radomia, szybka krajówka, fragment remontowany, szybka krajówka, tłok od podwarszawskich miejscowości, trwał rzeczone 105 km, czyli niemal 4.5h. Razem z bratem myśleliśmy że sfiksujemy. W samym Radomiu policja robiła co mogła, i gdyby nie oni, wyjazd trwałby dwa dni. Naprawdę, świetna robota. samo miasto oznaczone, ja dwukrotnie parkowałem 15 min piechotą od lotniska, na parkingu, gdzie porządkowi wskazywali gdzie parkować, a gdzie miejsc już nie ma. Ciekawie z kateringiem, w sobotę w upatrzonym miejscu hamburgery były po 5 zł, w niedzielę już po 7 ;p

 

  Sobota, z racji pogody, ograniczyła się do przelotu trzech F-16 w "grocie" Pokazu solo cywilnej Iskry, jednej z 4 w europie. (Piąta mieszka w Mc-u) Można taka Iskrą polatać, 3 tyś zł za godzinę. Polatali tez członkowie Aeroklubu Polskiego. Gdy Midnight Hawk wzbili się z górę, zaczęło intensywnie padać, więc ograniczyli się do kilku przelotów po prostej. Na tym dynamika się skończyła, i jak się okazało, słusznie wróciłem do Warszawy. Na miejscu byłem od 8.30, to obleciałem statykę, która była imponująca. Wielkie transportowce, smukłe i piękne myśliwce, helikoptery bojowe, lekkie samoloty treningowe, wszystkiego pod dostatkiem. W pobliżu piloci i obsługa. I mnóstwo dzieci pytających o bomby atomowe, rakiety, karabiny. W sumie, po to te maszyny są tworzone. Dodatkowo, wystawa najnowszych Mercedesów, stare i nowe Saaby, i meganudne Kia. Statyka in plus.

 

  Niedziela, powitała pięknym niebem, nieco większym korkiem niż w sobotę rano, oraz zmiana w programie. Robert Kowalik w samolocie extra 300c razem z dziennikarzem Stanisławem Trzoską(?) wykonał kilka podstawowych mniej lub bardziej pokręconych ewolucji, i już 10.30, a nie jak zapowiadano, o 11.30 pokaz rozpoczęła brytyjska ekipa Red Arrows. Niesamowici. Przy mijaniu się odległości były minimalne, Korkociągi świetne. Ewolucje grupowe wykonywali gładko, bez szarpnięć, samoloty zdawały się być połączone w jedność.  Perfekcje było widać porównując ich z późniejszym przelotem B-C Iskier, które przy ewolucjach grupowych nie były tak opanowane, i w czasie ewolucji cały czas lekko drżały. Oczywiście, Iskra to nie Hawk, jest o wiele prostsza i słabsza, choć oba samoloty to jednostki szkolno-bojowe. Wracając do RA, po trwającym ok 10 min pokazie grupowym podzielili się na grupki 5 i 4 jednostkowe, z czego ta złożona z 4 samolotów często rozbijała się na dwie pary, to właśnie Ci piloci robili mijanki i korkociągi. Druga część także trwała ok 10 minut, a po niej piloci uformowali się w szyku do lądowania, i osiadli na pasie startowym, przejeżdżając obok barierek. następnie podziwialiśmy Herculesa C-130 i 4 inne, mniejsze samoloty transportowe. Pokaz dały Iskry, dobry, na swoim, wysokim poziomie, polatało kilka starszych samolotów, czy maszyny zbudowane na wzór zabytków  z I i II wojny. Skoczyli spadochroniarze, z flagami państw biorących udział w pokazach, i RA odlecieli do Wielkiej Brytanii, żegnając publiczność smugami biało-czerwonego dymu. Następnie, w powietrze wzbili się Finowie z Midnight Hawks. tak jak RA, latali na Hawk'ach, dając niesamowity pokaz umiejętności, tylko w grupie nie 9 a 4 samolotów. W czasie ewolucji odległości między nimi były chyba nawet mniejsze niż u RA. Pokaz uzupełniał fiński komentator, mówiący po polsko-angielsku, oraz podkład muzyczny, składający sie z Manowara, Nightwisha i Twilight Guardian.

 

  Pod koniec pokazu MH na pas tuz obok publiki kołował Suchoj 27 Flanker. Samolot potężny, Dwusilnikowy, 1.5 raza szerszy i dłuższy od F-16, dwa razy cięższy, o 2.5 raza większej powierzchni nośnej od amerykańskiego myśliwca. Szybszy o 0.3 macha. Cieszyłem się na ta maszynę, nie widziałem jej wcześniej, i z pokazów solowych to na nią czekałem. Piloci kołowali jakieę 10 metrów ode mnie. Pozdrawiali publiczność, zagłuszając komentatora, i będące w powietrzu MH. Po chwili, fińska drużyna wylądowała, i białoruski myśliwiec wzbił się w ostatni lot. Huk potężny. Pierwszy taki na tych pokazał. Dopiero początek, i jak się okazało, koniec. Brak ciągu był widoczny przy ostatnim łuku, ale byłem pewien że samolot celowo schodzi za drzewa, by potem zza nich wyskoczyć, i zaskoczyć publiczność. Brat też tak myślał i spojrzał na mnie z uśmiechem. Niestety, po chwili niepewności ukazała nam się kula ognia, potem dymu. Komentatorzy, i ludzie nie wiedzieli co robić. W czasie oczekiwania rozdzwoniły się telefony, ludzie pytali co się stało, inni dzwonili by przekazać informacje z mediów. Było to straszne, i nie chciało się wierzyć w medialne informacje, czekając na to aż pan Sznuk powie, że pilotom nic się nie stało. Niestety, media mówiły prawdę. Piloci wykazali się niesamowitą odwagą. Z doniesień z for wynika, że po zniknięciu za drzewami samolot zmieniał kurs, by znaleźć się jak najdalej od zabudowań. Podobno wieża nadała komunikat o konieczności katapultowania się, ale piloci nie chcieli ryzykować życia ludzi z pobliskich zabudowań. "Psy szczekają, karawana jedzie dalej"... mimo tragedii, zabawa na karuzelach i bungee trwała dalej, co zdawało mi się być czymś niesmacznym.

 

  Nie dana nam była dalsza część pokazu, najciekawsza, moim zdaniem. Rozumiem decyzję organizatora, dziwnie bym się czuł gdyby wznowiono loty, mimo śmierci oficerów. Białoruska strona zabroniła podawania mediom jakie stanowiska mieli piloci, więc i ja nie podam. Ich stopnie i stanowiska zostały odczytane jedynie w oficjalnym komunikacie na lotnisku. Cześć i chwała pilotom, za odwagę, za to co pokazali ludziom, cz serce do latania. najbardziej boli to, że zginęli podczas pokazywania ludziom tego co jest ich życiem. Robili to, by dać nam chociaż ten pierwiastek adrenaliny i emocji. Boli też to że niektórzy nie potrafili tego docenić. Żaden wybuch z telewizji, czy internetu nie wygląda tak strasznie. Nie chcę więcej takich przeżyć, mam nadzieje że kolejne pokazy będą bezpieczne dla wszystkich. Ciężko opisać wszystko z tegorocznego Air Show, ciężko opisać odczucia i przeżycia.

Teraz o przyszłości. Na świecie spadają samoloty pasażerskie. Coraz częściej. Po małopolskim pikniku lotniczym rozbiła się awionetka. W Moskwie katastrofa, zderzenie się w powietrzu dwóch Su-27, podczas próby przed pokazami. W Czechach też spadł samolot. Wcześniej, wypadek w Świdniku, bez ofiar na szczęście. We czwartek na warszawskim Bemowie rozbił się szybowiec, 2 osoby zginęły. Wczoraj w Świdniku lub Mielcu zapalił się śmigłowiec, Od czerwca. Z głosów na forach lotniczych wynika że jest poważne zagrożenie dla Air Show. Drugi raz z rzędu ginie dwóch pilotów. A piloci są przesądni, i mogą nie chcieć latać na pechowych pokazach. W najbliższym czasie wyjaśni się czy pokazy jeszcze się tam odbędą.

 

P.S. Na www.foltek.deviantart.com fotorelacja, pod wieloma zdjęciami kilka informacji, ciekawostek, mozna kliknać w fotke i przeczytać

foldag : :
sie 24 2009 antyremontowo
Komentarze: 2

  Wnioskuję, o konieczność rozdawania granatów mieszkańcom bloków, przy których jest cośkolwiek remontowane. Po prostu. Wnioskuję o to, ponieważ nie mam w mieszkaniu(coraz przytulniejszym), ani saletry, ani cukru pudru, ani opiłków glinu, ani siarki. Nie mam też końcącego sie dezydorantu, woreczka i gwoździ, więc bomba odłamkowa odpada tak samo jak granat dymny. Przydałby sie pospolity granat, bo woreczki z wodą, ew octem, olejem to za mała moc rażenia, w pewnym wieku nie wypada sie ośmieszać. Mógłbym poświęcic kawałek starej koszulki na koktajl mołotova, ale szkoda benzyny.

 

  Nienawidzę prac budowalnych prowadzonych pod oknem w sierpniu, od godziny 8 jak nie od siódmej. Nie wiem, bo o tej porze nie jestem w stanie spojrzeć na zegarek, i  przeanalizowac prostych danych w wyświetlacza.

 

  Granat uciszyłby owe prace, dość skutecznie, jak mniemam. Z racji że w promieniu 500 metrów mam Komende Główna Policji, Sztab Generalny Wojska i kilka ministerstw, nikt nie podejrzewałby o to mnie, spokojnego, łagodnego obywatela, tylko sprzedawcy okolicznego kebabu zostali by oskarżeni o nieudany zamach terrorystyczny.

  Wtedy to, nasza Policja,GROM, wywiad i wojsko mogłyby się wykazać, w akcji o kryptonimie       "podwójny z serem", neutralizując szajke wrednych terrorystów, a prace budowlane zostały by wstrzymane. Policzmy zalety mego pomysłu:

-Ja jestem radosny, i spokojny,

-Służby obronne naszego kraju poprawiają sobie reputacje,

-Barack Obama może się wszystkim pochwalić, że wojna w Iraku i Afganistanie była nie bez powodu, 

-Polacy czują się bezpieczniejsi,

 

  Dodatkowo, krater po granacie(dlatego granat powinien być o dużej mocy), można by było wykorzystać jako oczko wodne, staruszkowie mieli by ławeczki dookoła, a dzieci rzucałyby kamieniami w kaczki (od razu wychowanie polityczno-socjalno-społeczne) a Episkopat by ogłosił że nie mozna pracować tylko w niedziele, ale i w inne dni, bo teraz ludzie tylko by budowali, zamiast na tace rzucać, i to nie był atak terrorystyczny, tylko atak demona!!! ( Zyskujemy całoroczne wakacje, tfu, święto, post, czy co, ale co tam, w tym kraju wszystko przejdzie, a skoro całoroczne święto, to i Madonna z innym Iron Maiden koncertów organizować nie będa mogli).

Żyć nie umierać, wystarczy jeden granat, a wszystkim humor sie poprawi. How hard can it be?

 

  Oczywiście, rozumiem, trzeba to zrobić i w pełni jestem tego świadom. Nie narzekam na drogowców, bo drogi muszą być, i nie powiem na nich złego słowa, choćbym z Białej do Wawy jechał ponad 4 godziny lub wlókł sie na pierwszym biegu przez 2 godziny jadąc na mazury. Po prostu nie lubie przymusowego porannego wstawania.  jeśli byc budzonym o 8, to w jakiś przyjemny sposób. (gdzie ryk samolotu, samochodu czy motocykla jest jak najbardziej na miejscu).

 

  Zresztą, dobre szerokie drogi, takie jak warszawskie, pustawe w godzinach nocnych, to coś fajnego, więc, narodzie, do roboty! Dlatego, jakoże jestem fajniejszy od całek, trzeba te całki rozklepywać

  A z prywaty, rozpracowałem dzisiaj programator pralki, dzięki czemu mogę sobie komfortowo uprać rzeczy. Musisz przeżyć niemal rok bez pralki, żeby zrozumieć co teraz czuję :D

P.S M., do nauki!

foldag : :
sie 21 2009 To foltek be
Komentarze: 0

Precyzując, to chodzi mi o to że studia nie chcą pozwolić na tylu ludzi dookoła, ilu by się chciało. Uświadamiasz to sobie, gdy wygrałeś 3 zeta w pokera, obejrzałeś mecz z przyjaciółmi, zagrałeś mecz inny, a inny dzień spędziłeś z nimi na łódce. Po chwili robisz się świadom tego, że nie możesz się z nimi spotkać, albo i musisz odmawiać umówione. Nie lubię tego, bo osobiście wolę mieć do kogo się uśmiechnąć, niż "coś" mieć. Nie chodzi o to, że na studiach, szeroko pojętych nie ma ludzi. Są wspaniali! Chodzi o to, że mimo tylu chęci, nie udało się zrobić tego, o czym się marzyło, zanim się wyjechało. I co będzie potem, ciekawe. Oczywiście, fajnie jest móc powiedzieć "dobrze!" co wywoła śmiech ( "ze mnie", a nie "do mnie"), pomazać komuś zeszyt, wpaść do kogoś tylko po to by z tym kimś kupić maślankę w biedronce, i wrócić. Jak cieszy Cię gdy ktoś wpada do Ciebie " obejrzeć film, przy piwku" a tak naprawdę, wpada po to, by pogadać. fajnie jest móc pójść do jakiegoś parku, czy posiedzieć na barbakanie. Oddałbym moja Hondę, by warszawskośc móc przenieść do mnie, do domu. Zabrać stąd to co najlepsze, i żyć z tym u siebie, wśród mych. Tak, oddałbym.

Najgorsze jest to, że nawet opisany, lubiany przezemnie fragment warszawskości, nie zawsze jest na pierwszym planie. Studia chyba mnie męczą. Co gorsza, ja się chyba do tego nie nadaje. Okay, pasja, tylko czy nie dojdzie do tego, ze by móc dotknąć tego, będe musiał zrobic miliony niepotrzebnych rzeczy? Czy nie powinienem być obok tego, a miec z tym kontakt, inny, niż mam obecnie? Wiesz, chodzi o to, że to wszystko rodzi się w głowie, gdy nie powinno. Teraz powinienem mieć swój cel, i do niego dązyć, nie zastanawiając się, czy ten cel jest tym celem. Nie, nie mówię że chcę mieć lekką drogę do milionów ( zresztą, są ważniejsze rzeczy niż miliony). Chodzi o to, czy zaraz nie będe miał dośc tego, co wydawało się być "ponad".

Opierdalasz się, Foltek. Szczera prawda. Kondycja nie zalezy od mięśni, a od głowy. Nie robisz nic twórczego. Nie organizujesz niczego poważnego.  Mam ochote na coś nowego. Mam zamiar się starać. Nie lubie rzucać słow, hen daleko, tak jak Garfield nie lubi pająków.

Dalej chcę wszystko szybko, z mocą, efektownie, z bryzą idei, i filozofią z nogą w oceanie.

Ta notka, nocyceptyczna, może z pesymizmem, to chyba jakas potrzeba wypowiedzenia się o samym sobie. Pisałem o kraju, sporcie, czy życiu, teraz czas na mnie, skoro to mój blog, To nie żadna wielka improFoltkowizacja, czy cos w tym stylu. Moze mały mój własny manifest. Własciwie, nie wiem co.

Mógłbym tu dopisac jeszcze wiele rzeczy, ale na niektóre może byc za wczesnie, jak i za poźno. Inne nie sa zapisane, bo być może wogóle, zbłaźniłbym się.

A ostatnio? Pokój urządzony, choć musze kupic dwa plakaty. Doradzisz? Uczym się. 4 zakręty pod Warszawą, fajne, ale, strach.

Podsumowałem się.

foldag : :