Tak, to do Ciebie, czytelniku. I do Ciebie też. Możesz nawet
czuć się wytknięty palcem, wisi mi to. Postanowiłem wyczerpać swój majowy limit
słów, ty, mimo swej spra lub niesprawiedliwości, nie możesz mi tego zabronić.
Generalnie, wiesz, sprawiedliwość polega na tym, że jedni musza mięć pod górkę,
by inni mogli mieć z wiatrem.
Składałem sie tu od kilku dni, ale kolejny zaliczenia
długopisno-ustne jakoś mnie od tego odciągały. Najśmieszniejsze jest to, że nie
wiem, co robić. Bo rano, paradoksalnie poczułem się tak jakbym miał w życiu
jakiś cel, jednocześnie czując, że nie chce powiedzmy garnka złota, bo nawet
jeślibym go miał, to nie wiedziałbym, co potem. Nawet nie wiadomo czy mój
wybuch nienawiści, okupiony śmiechem Romana wynikał z mej ogólnej frustracji, czy
z czegokolwiek innego. Frustrujący jest brak planu na to wszystko. Znaczy,
zarys jest taki, ze 14 i 15go robi się, co ma się robić, ale co potem,
nawiązując do słów podmiotu lirycznego ze Świtezianki: „ ja nie wiem”.
Frustruje mnie to. Pocieszny jest fakt wizji odsiedzenia swojego w oczekiwaniu
na te matury, jaki wizji katastrofy, już minięty, jak i wizja odsiedzenia swego
relaksując się.
Chyba mam ochotę przejechać się rowerem, ubrać się w różowy
jazz, i zdobyć więcej niż Irak. Właściwie ochoty zmieniają mi się, co chwila,
na co musiała wpłynąć misja ratowania psa, jak i kota siedzącego w silniku
Hondy, na którego ów pies się zaczaił. Masakra. Nocycepcji chyba trochę, jak i
pisania tego tylko dla jakiegoś własnego, moralnego rozgłosu, coby nie dać sobie
o sobie zapomnieć zaśmiecając Internet. W sumie wyrażam się chyba, i daje się
posłuchać, tyle ze mnie. Mija już chyba ta największa pompa, i masa ceregieli,
i przerażonych uśmiechów na twarzach. Może będzie tak, że za tydzień wszystko
się zmieni, na lepsze lub gorsze, kto wie, części was już nie zobaczę więcej,
zachowacie sobie to coście o mnie wiedzieli, a nowego nie dowiecie się nic, bo
na naszej klasie mego zdjęcia nie będzie. Huuh, nie muszę pamiętać wymagań do
sztuczki „ będzie zajebiście”, nie musze wiedzieć, kto kiedy kładzie się spać,
mogę liczyć na to, że w razie porażki, mniej się ową odczuwa gdy leci się z
nurtem, co śmieszniejsze, za oknem pachnie księżycem i skoszona trawą.
Be like
Foltek
Think like
Foltek.
Yeeh, co za paplanina.
I nie móc wstać rano, i się w swą stronę nie obrócić.