Komentarze: 0
Lipiec.
Dobiłem wakacji, nienajfefektowniej. Pamiętasz, kiedyś w lipcu mogłeś mieć wszystko gdzieś, za przeproszeniem, czytelniku drogi.
Ewentualnie, dramatem lipca mógł być nudny etap TdF, głupi transfer, czy brak ludzi do wyjścia na impreze. Z poprzednich lipców tylko uczucie nienajprzyjemniejszego dnia następnego pozostało.
Nie ma jak spędzenie imprezy klasowej na dyspucie, jakże inteligentniackiej, po wcześniejszym spożyciu, na temat militariów, obrony kraju, i polityce całego świata. Śmiesznie.
Nawet jeżeli burza przegania Cię po trzykroć, kończy się to Bartoszem w koszulce dziecka z Ozone, dziwnych drewnianych starych bab, i, tak zwanym "także tego"
A teraz to ja mam w domu piłkę z polskiej ekstraklasy za vicemistrzostwo gminy Konsantynów w piłce nożnej :P Gratulacje zbędne ;p (Dzisiaj były rozgrywki pucharu wsi Rozsosz w siatkówce plażowej, ale planowany przyjazd rodziny nie pozwolił odnieść sukcesu :p).
Tyle u mnie.
Loldog