Archiwum listopad 2009


lis 18 2009 World?
Komentarze: 9

Dwa tematy przewodnie dzisiejszej notki są.

Pierwszy, iście śniadaniowy. Mianowicie, jeśli chcecie dostać nagrodę Nobla, albo choć Ig Nobla, to rozwiążcie mój problem z musli. I nie ważne że to, kupione eksperymentalnie, ziarenka z Biedronki. Rozchodzi się o to, iż podczas jedzenia rodzynki opadają na dno, tak samo jak kandyzowane owocki, w postaci jakiegoś mango, czy innej papai. Kończy się to tak, ze na koniec masz mnóstwo słodkiej papki w mleku. Nieprzeciętnie słodkiej. Słodkiej to mało powiedziane. Jedyne na co masz ochotę po śniadaniu, to zwymiotować, by zabić ten megasłodki posmak w ustach. I zrobiłbyś to, gdyby nie to że jesz te musli po to by zapchać czymś ten żołądek, oraz, w mniejszym stopniu, dodać organizmowi jakieś tam substancje odżywcze. A wiadomo, że owa czynność, typowa dla zakończeń alkoholowych libacji, sprawia że jedzenie może być czymś na wzór syzyfowej pracy, przy czym kamień nie stacza się z góry, a prosto z żołądka. Podobno jak masz bulimię, to tak robisz. Czyli, po raz kolejny ratuje świat. Ludzie nie chorują na bulimię od tak, tylko po prostu w dzieciństwie zjedli za dużo musli.

Drugi temat, jest o wiele poważniejszy.

Nie jestem pewien, ale istnieje prawdopodobieństwo że to moja ostatnia notka. Nie jest pewne czy nawet zdążę ją opublikować. Nie wiadomo, czy zdążycie ją przeczytać.  Koniec świata nie musi być w 2012. Może nadejść o wiele wcześniej. Nawet zaraz. Dlaczego? Otóż władze Rio de Janeiro zakazały Brazylijczykom( niby innym nacjom też) grać w piłkę nożną na plażach, w tym na słynnej Copacabanie, bo podobno przeszkadza to turystom! Tak, teraz wróć na krzesło, wytrzyj rozlaną herbatę, i pozbieraj zęby, które opuściły twoją szczękę gdy ta z wrażenia przywaliła o podłogę. Możesz wrócić do poprzedniego akapitu, i przeczytać wszystko jeszcze raz, jeśli wydaje Ci się że coś Ci się przewidziało. Już wszystko ok? No to wracając do tematu, Brazylijczycy zabraniają Brazylijczykom grania w piłkę, co gorsza, z powodu narzekania zazdrosnych turystów. To tak jakby zabroniono Włochom robić sportowe auta, bo Niemcy nie umieją robić tak fajnych, Amerykanom zakazano wpierniczania hamburgerów bo Chińczycy uważają że to niezdrowe, a Francuzi przestaliby się poddawać tylko dlatego że Hitlerowcy chcieli by kogoś podbić rozwalając kilka miast, a nie ograniczać się do wejścia  na Pola Elizejskie. I nie mówcie że świat nie staje na głowie. A zazdrość jest straszna. Wszyscy zazdrościmy Brazylijczykom ich piłkarzy. Ja też, mimo „zwycięstwa” naszych orłów z Kanadą.

Nie jestem w stanie zagwarantować kolejnej notki, dopóki Brazylijskie władze się nie opamiętają. Jeśli naprawdę straciłeś cześć uzębienia, daj znać, moja mama zna kilku dobrych stomatologów.

 

foldag : :
lis 17 2009 Listopad
Komentarze: 6

Skoro Tu jesteś, to mobilizujesz mnie do tego, byś na końcu tej notki się spocił z wrażenia. Powiedzmy, że sobie hiperbolizuje, ale warto by było tak, byś nie żałował, czytelniku.

 Zaczniemy od tego, że wiele się u mnie wydarzyło, dobrze to wiesz. Wiesz że było to złe. Life is life, jak to śpiewają.

 Wracając, przepis na coś fajnego? Dobra, słuchaj, mówię Ci. Krok pierwszy, zostawiasz cały świat, znajdujesz miejsce w promieniu którego nie ma żadnego samochodu, jest szeroko, i sucho. Zatrzymujesz się. Wciskasz sprzęgło do oporu. Dodajesz gaz, tak do 5tys obrotów. Puszczasz sprzęgło, dajesz gaz! 7tys obrotów, blisko 40 km/h i (szybko) sprzęgło, wrzucasz dwójkę, odpuszczasz sprzęgło w końcowej fazie dodając gaz (silnik płynnie wchodzi w obroty, nie ma szarpnięcia i turbodziury, ale ostrożnie, jeśli nie czujesz się na siłach, uważaj, bo spalisz sprzęgło), na full, 90 km/h, 7,5 tyś obrotów na minutę… tróóójka! I jazda. Tak, na drodze nie przekraczasz 100 km/h Ale nikt nie zabrania osiągnąć tej prędkości w najkrótszym możliwym czasie.

Tak, nie zmieniłem się, chyba. Ale zmądrzałem. Wiem co jest ważne. I wiem ze samochody nie są najważniejsze. To znaczy, z rzeczy materialnych są, ale czym są rzeczy materialne?

Owszem, będę na Karowej, i będę cieszył się brzmieniem silników. Silników, które brzmią jakby były maszynkami do mielenia wiewiórek, i wykonywały swą pracę w 140%

Śmieszna jest beztroska. Gdy patrzę na zabawy mojego rodzeństwa, to mam wrażenie że zaraz podłoga pokryje się ich krwią czy wnętrznościami, a po chwili przyjedzie ekipa lekarzy i reporterów. A właściwie, gdy przypomnę sobie zabawy z bratem czy kolegami, to robiliśmy to samo. I żaden z nas  ani trochę się nie zabił. Po prostu chyba człowiek się starzeje. Co gorsza, podoba mi się najnowsze Ferarri,(o zgrozo!) czyli kryzys wieku średniego wręcz się pojawia. Za kilka dni zacznę słuchać Led Zeppelin,  wspominać lata młodości i przeglądać zdjęcia jednocześnie ćmiąc fajkę siedząc na bujanym fotelu przy skwierczącym kominku. Dlaczego o tym pisze? Bo przypomniała mi się sprawa z zeszłej zimy, mająca miejsce w Anglii. Otóż, pewien ojciec trafił do sądu ponieważ ciągnął samochodem sanki, na których siedział jego syn. I jechał tylko 10 km/h. Ten człowiek powinien dostać tytuł Ojca Roku, a nie wyrok. Rozumiem, gdyby jechał 10 razy szybciej, to coś by było nie tak. Świat staje na głowie. Wiecie, chodzi o to, żeby w tym świecie nie odbiło ludziom. Albo żeby zachowywać się normalnie. Możesz wiedzieć ze Cameron Diaz wcina na obiad klej do tapet, ale odmówiłbyś wspólnej kolacji? No właśnie. I w tym wszystkim, dowiadujesz się dzisiaj ze w Warszawie 5 grudnia zostaną uroczyście włączone lampki świąteczne na Starym Mieście i okolicach. Wiesz ze lampek tych będzie 1.5 miliona, będzie świetlna fontanna, świetlna rzeźba i jeszcze cudowniejsza choinka. A wszystko to zeżre w godzinę tyle energii ile potrzeba by było na nakręcenie 100 odcinków M jak Miłość. Ale znajduje się kilka rodzin które nie chcą oświetlonego Nowego Światu, więc będzie kilkunastometrowy kawałek ciemny jak blondynka po solarium. Miasto robi iluminacje żeby zalać Amsterdam, zabić kilka gatunków gekonów a cały trzeci świat zamienić w pustynię, a jacyś ludzie mówią- „STOP nie będzie nam tu nic świeciło.” Ci ludzie na pewno maja obsesje na punkcie kalafiorów. I pachną cebulą. Dzięki tym ludziom miasto otrzyma kawałek ciemniej ulicy na której każdy niepostrzeżenie będzie mógł być zadźgany nożem, super. Dzieci będą tam wąchały klej, małe dziewczynki sprzedawały zapałki a ekolodzy w swoich Smartach rozdawali ulotki. Wszystkie te nieszczęścia przez grupę ludzi, dla których coś takiego jak „świąteczny nastrój” nie istnieje.

Dlatego, bądźmy dorosłymi dziewięciolatkami. Cieszmy się życiem, sobą i tym co nas otacza, pamiętając o tym że jesteśmy dorośli. Mówię to wam, bo przeżyłem ostatnio wiele. I wiem jak niewiele potrzeba, by było to nieistotne. I wiem, ( tak, powtórzenie) że na świecie fajne są nie tylko samochody i pola uprawne J

 

foldag : :